Po chwili marszu dołączył do mnie Grimmir. Sądząc po jego postawie złość już mu przeszła, zresztą mi także. Droga, która szliśmy w milczeniu była pusta, co było jednym z powodów tego, że Ptaszydło (czytaj: Grimmir) mógł mi towarzyszyć bez zwracania na siebie uwagi. Obecnie znajdowaliśmy się jeszcze w górach, ale schodząc niżej powietrze zaczynało być coraz bardziej wilgotne. Powód był prosty: wszechobecne jeziora i bagna. W tym miejscu nie masz praktycznie szans umrzeć z pragnienia, a za jedzenie mogą ci służyć wodne ptaki lub jakieś korzenie (to drugie jest blee). Jedynym zagrożeniem jest brak umiejętności pływania, czyli Grimmir musi uważać by nigdzie nie wpaść. A tak w ogóle on nie lubi wody. Gryf ten lubuje się w ciepłych pustynnych miejscach i uważa, że wilgoć źle wpływa na jego pióra. Może mu trochę podokuczam z tego powodu? Jeśli chodzi o mnie to jak na pół syrenę przystało- uwielbiam wodę i mam nadzieję, że znajdę chwilę czasu aby popływać w którymś z tych jezior.
- Jak myślisz ile zajmie nam przejście przez tą krainę? - nieoczekiwanie spytał gryf.
- Nie wiem skąd to pytanie? - Grimmir spojrzał na mnie jakby wyrosła mi druga głowa.
- Wiesz przecież, że ja nie jestem rybką tak jak ty. I, że ty czujesz się tu dobrze nie znaczy, że ja też muszę - ojejku jejku ptaszek się zirytował i krzyczy na rybkę. A rybka mu zaraz przywali w ten niewyparzony dziób i wszystko będzie dobrze... albo nie, jednak nie będzie mnie boleć ręka (znowu) więc mu dzisiaj odpuszczę. W takim razie postanowiłem zostawić to bez komentarza.
- A tak serio długo tutaj będziemy? - powiedział po chwili milczenia gryf.
- Nie wiem to dosyć duży teren, więc nie wiem ile dokładnie nam to zajmie.
- A jak duży?
- A co ja jak mapa wyglądam?
- Alex nie żartuj sobie ze mnie - po chwili dodał - bo twój lisek skończy jako czapka lub szalik.
- Czyli zamierzasz- lis podszedł bliżej mnie jakby się obawiał Ptaszydła - zacząć nosić ubrania?
- Alex! - zacząłem się śmiać, a Grimmir zamachnął się próbując mnie uderzyć. Byłem dla niego zbyt szybki i po trzech próbach dał sobie spokój.
- Myślałem, że wyjaśniłem ci już mój stosunek do ubrań - Pan Nie Potrzebuje Ubrań Bo Mam Pióra raczył się do mnie odezwać.
- Całkowicie zdaje sobie sprawę z twojego stosunku do zakładania na siebie czegoś i miałem nadzieję, że zamierzasz to w końcu zmienić - gryf prychnął.
- Ale jak widać pomyliłem się - dodałem. Wydawał się lekko urażony, ale nie zwróciłem na to zbytniej uwagi.
*********
Droga była troszkę kręta, ale nie stroma. Zamierzaliśmy zatrzymać w jakimś bagnistym lasku aby trochę odpocząć. Tak na prawdę to nie wiem czemu tak nagle postanowiłem szukać matki. Można by pomyśleć, że miała mnie głęboko gdzieś, skoro nawet się nie zainteresowała tym jak mi się żyje, a raczej żyło w sierocińcu. No dobrze może to nie jest najlepszy czas na rozważania czy matka mnie chciała czy nie i, można by pomyśleć jaki to ja błyskotliwy jestem, że tak nagle w połowie drogi mi się przypominało, że ona mnie może nie chcieć i dopiero przemyślałem moją podróż.
Ale w gruncie rzeczy to za bardzo nie było kiedy. A patrząc na to jeszcze inaczej w chwili podjęcia tej decyzji byłem cóż jakby to nazwać... zrozpaczony... ale, ale co z tego? Właściwie to może dlatego, że najzwyczajniej w świecie takie małe coś jak ja chciało by poznać swoich jakby to powiedzieć... twórców? A patrząc na to techniczne (tak wiem naszło mnie przemyślenia TEGO typu) jak ja w ogóle powstałem? No bo jak syrena z Kapłanem? Jak? A może magia czy coś nadnaturalnego miało w tym udział? A może lepiej nie wiedzieć? Dziwne, nieprawdaż?
- O czym tak myślisz? - podskoczyłem. Grimmir! Jak mogłem o nim zapomnieć?
- Co powiedziałeś? - nadal byłem lekko skołowany.
- Pytałem o czy myślisz.
- Aż tak to było widać?
- Prawie zdeptałeś lisa - spojrzałem pod nogi. Faktycznie szedł troszkę dalej niż zwykle. Ups
- Więc o czym? - dopytywał
- Temat prosty i przyjemny - mówiąc to byłem czerwony na twarzy - rozmyślałem o prokreacji w skutek której teraz z tobą rozmawiam.
- O czym?
- Serio nie wiesz? - mam mu to wytłumaczyć? Byłem czerwony jak nosek pijanego księdza.
- Serio... To aż tak oczywiste?
- Em prokreacja to, eh, jakby ci to wytłumaczyć... całość eee rzeczy? Niezbędnych do... Eee... stworzenia potomstwa? - patrzył na mnie przez chwilę.
- CO?! - dopiero załapał o co powiedziałem to nagie ptaszydło mnie wykończy psychicznie.
- To co słyszałeś.
- Ale po jaką cholerę o tym myślałeś?!
- Już myśleć nawet nie mogę?
- O takich rzeczach nie.
- Jakiś ty święty! W celibacie żyjesz?
- Alex nie przeginaj!
- Bo co mi zrobisz? - i zaczęliśmy sobie grozić.
Tak minęło nasze schodzenie z gór.
~~~~~~~~~~~~~
Autorka: Zuzanna Shinigami
- Jak myślisz ile zajmie nam przejście przez tą krainę? - nieoczekiwanie spytał gryf.
- Nie wiem skąd to pytanie? - Grimmir spojrzał na mnie jakby wyrosła mi druga głowa.
- Wiesz przecież, że ja nie jestem rybką tak jak ty. I, że ty czujesz się tu dobrze nie znaczy, że ja też muszę - ojejku jejku ptaszek się zirytował i krzyczy na rybkę. A rybka mu zaraz przywali w ten niewyparzony dziób i wszystko będzie dobrze... albo nie, jednak nie będzie mnie boleć ręka (znowu) więc mu dzisiaj odpuszczę. W takim razie postanowiłem zostawić to bez komentarza.
- A tak serio długo tutaj będziemy? - powiedział po chwili milczenia gryf.
- Nie wiem to dosyć duży teren, więc nie wiem ile dokładnie nam to zajmie.
- A jak duży?
- A co ja jak mapa wyglądam?
- Alex nie żartuj sobie ze mnie - po chwili dodał - bo twój lisek skończy jako czapka lub szalik.
- Czyli zamierzasz- lis podszedł bliżej mnie jakby się obawiał Ptaszydła - zacząć nosić ubrania?
- Alex! - zacząłem się śmiać, a Grimmir zamachnął się próbując mnie uderzyć. Byłem dla niego zbyt szybki i po trzech próbach dał sobie spokój.
- Myślałem, że wyjaśniłem ci już mój stosunek do ubrań - Pan Nie Potrzebuje Ubrań Bo Mam Pióra raczył się do mnie odezwać.
- Całkowicie zdaje sobie sprawę z twojego stosunku do zakładania na siebie czegoś i miałem nadzieję, że zamierzasz to w końcu zmienić - gryf prychnął.
- Ale jak widać pomyliłem się - dodałem. Wydawał się lekko urażony, ale nie zwróciłem na to zbytniej uwagi.
*********
Droga była troszkę kręta, ale nie stroma. Zamierzaliśmy zatrzymać w jakimś bagnistym lasku aby trochę odpocząć. Tak na prawdę to nie wiem czemu tak nagle postanowiłem szukać matki. Można by pomyśleć, że miała mnie głęboko gdzieś, skoro nawet się nie zainteresowała tym jak mi się żyje, a raczej żyło w sierocińcu. No dobrze może to nie jest najlepszy czas na rozważania czy matka mnie chciała czy nie i, można by pomyśleć jaki to ja błyskotliwy jestem, że tak nagle w połowie drogi mi się przypominało, że ona mnie może nie chcieć i dopiero przemyślałem moją podróż.
Ale w gruncie rzeczy to za bardzo nie było kiedy. A patrząc na to jeszcze inaczej w chwili podjęcia tej decyzji byłem cóż jakby to nazwać... zrozpaczony... ale, ale co z tego? Właściwie to może dlatego, że najzwyczajniej w świecie takie małe coś jak ja chciało by poznać swoich jakby to powiedzieć... twórców? A patrząc na to techniczne (tak wiem naszło mnie przemyślenia TEGO typu) jak ja w ogóle powstałem? No bo jak syrena z Kapłanem? Jak? A może magia czy coś nadnaturalnego miało w tym udział? A może lepiej nie wiedzieć? Dziwne, nieprawdaż?
- O czym tak myślisz? - podskoczyłem. Grimmir! Jak mogłem o nim zapomnieć?
- Co powiedziałeś? - nadal byłem lekko skołowany.
- Pytałem o czy myślisz.
- Aż tak to było widać?
- Prawie zdeptałeś lisa - spojrzałem pod nogi. Faktycznie szedł troszkę dalej niż zwykle. Ups
- Więc o czym? - dopytywał
- Temat prosty i przyjemny - mówiąc to byłem czerwony na twarzy - rozmyślałem o prokreacji w skutek której teraz z tobą rozmawiam.
- O czym?
- Serio nie wiesz? - mam mu to wytłumaczyć? Byłem czerwony jak nosek pijanego księdza.
- Serio... To aż tak oczywiste?
- Em prokreacja to, eh, jakby ci to wytłumaczyć... całość eee rzeczy? Niezbędnych do... Eee... stworzenia potomstwa? - patrzył na mnie przez chwilę.
- CO?! - dopiero załapał o co powiedziałem to nagie ptaszydło mnie wykończy psychicznie.
- To co słyszałeś.
- Ale po jaką cholerę o tym myślałeś?!
- Już myśleć nawet nie mogę?
- O takich rzeczach nie.
- Jakiś ty święty! W celibacie żyjesz?
- Alex nie przeginaj!
- Bo co mi zrobisz? - i zaczęliśmy sobie grozić.
Tak minęło nasze schodzenie z gór.
~~~~~~~~~~~~~
Autorka: Zuzanna Shinigami